Aneta G. pracowała w zakładach mięsnych "Zbyszko" przez rok (od jesieni 2018 do jesieni 2019 roku).
- Około czerwca, lipca 2019 roku zaczęły do mnie docierać pierwsze sygnały o pogarszającej się sytuacji finansowej firmy - mówiła. - Zdziwiło mnie to, bo wydawało mi się, że taka wielka, prężna firma nie może mieć tego typu kłopotów.
Zeznająca przyznała, że coraz częściej odbierała telefony od kontrahentów, którzy domagali się zapłaty za swoje usługi, głównie za dostarczanie bydła.
- Według mojej wiedzy nie były to duże sumy, w przedziale od 1 tys. do 10 tys. zł - zeznawała Aneta G. - Nie interesowałam się tym.
W tym momencie prowadzący przesłuchanie sędzia Piotr Wzorek przypomniał wcześniejsze wyjaśnienia świadka, z których wynikało, że nie tylko znała te kwoty, ale robiła zestawienia wierzycieli, które potem przedstawiała Zbigniewowi K. Miał on wtedy "łapać się za głowę". Aneta G. nie potrafiła jasno wytłumaczyć tych rozbieżności.
- Dziś powiedziała pani, że nikt nie instruował pani, co mówić dzwoniącym kontrahentom - kontynuował sędzia Wzorek. - Tymczasem z wcześniejszego protokółu wynika, że miała ich pani informować, iż nie zajmuje się takimi sprawami i że przekaże ich żądania głównej księgowej.
Zeznająca również nie potrafiła wyjaśnić, jak było w rzeczywistości.
Aferę wokół firmy Zbigniewa K. rozpętali kontrahenci, którym biznesmen przestał płacić za dostarczane do jego zakładów bydło. Okazało się, że wierzycieli (rolników, hodowców z całej Polski) jest około 400. Złożyli zawiadomienie do prokuratury, a ta wszczęła śledztwo.
Zbigniewowi K. zarzucono także przenoszenie swojego majątku na rzecz bliskich i znajomych, żeby w ten sposób uniknąć roszczeń wierzycieli. W skład tego majątku wchodziły m.in. rasowe konie ze stadniny w Wiączyniu Dolnym pod Łodzią. Według prokuratury, „doszło do przeniesienia własności 35 koni i źrebiąt o szacunkowej wartości przekraczającej 4,5 mln zł”.
Na Zbigniewie K. ciąży również zarzut oszustwa na ponad 2 mln zł na szkodę kontrahenta z Izraela. Chodzi o zawarcie umowy uboju rytualnego zwierząt i dostawy mięsa. Firma z Izraela przelała na konto firmy Zbigniewa K. 500 tys. euro. Pieniądze miały zostać przeznaczone na zaliczki dla dostawców bydła, a wykorzystano je do innych celów, czyli – jak zaznacza prokuratura – zostały zdefraudowane.
Napisz komentarz
Komentarze